Brutalna poezja ulicy: jak Dorota Masłowska dekonstruuje polską rzeczywistość

by Jan Roman
41 views
Kiedy na polskiej scenie literackiej pojawiła się Dorota Masłowska z debiutancką powieścią „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną”, krytycy i czytelnicy niemal zgodnie ogłosili ją głosem nowego pokolenia. To, co uderzało najmocniej, to nie fabuła, lecz język: surowy, wulgarny, chaotyczny – język, który Masłowska zebrała z ulic, podwórek i blokowisk, by uczynić z niego swoje najostrzejsze narzędzie literackie.

Nie jest to jednak prosty „zapis ulicznej mowy”, jak sądziło wielu. To wyrafinowana gra, artystyczny filtr, który celowo zniekształca i hiperbolizuje potoczną polszczyznę, aby wydobyć na jaw jej ukryte mechanizmy, absurdy i patologie. Masłowska nie naśladuje rzeczywistości, ona ją przetwarza i to właśnie język staje się tematem samym w sobie.

Groteska lingwistyczna jako broń

Język u Masłowskiej jest czymś więcej niż tylko środkiem komunikacji. Staje się odbiciem kondycji psychicznej i społecznej bohaterów. W ich wypowiedziach dominują gotowe frazy, nadużywane modne słowa, klisze reklamowe i polityczne slogany – „zużyte” zdania, które bohaterowie przyjmują jako własne myśli. Taka mowa ujawnia pustkę, bezrefleksyjność i brak własnego języka do opisu świata. Jak przyznaje sama autorka: „Świat jawi mi się jako język, więc językiem go przetwarzam”.

Pisarka, stylizując prozę np. na hip-hopową rymowaną poezję („Paw Królowej”), tworzy groteskowy sojusz stylu niskiego i wysokiego, zderzając wulgarną dosłowność z poetycką frazą. Ta groteska lingwistyczna stawia pod znakiem zapytania autentyczność wypowiedzi, pokazując, że nawet codzienna rozmowa jest w gruncie rzeczy teatrem, konwencją (jak widać to w jej dramatach).

Dekonstrukcja rzeczywistości

Dzięki temu specyficznemu językowi, Masłowska dokonuje dekonstrukcji polskiej rzeczywistości – a w zasadzie jej iluzji. Książki Masłowskiej są krytycznym obrazem współczesnej Polski, ukazującym posttransformacyjne zjawiska:

  1. Konsumpcjonizm i kultura celebrycka: w „Pawiu Królowej” czy „Innych ludziach” Masłowska bezlitośnie obnaża świat zdominowany przez pęd do pieniądza, popularności i pustych symboli. Język celebrytów, agentów i artystów jest zlepkiem marketingowych haseł, co symbolizuje upadek sztuki i wartości w obliczu komercji.

  1. Mity narodowe i społeczne: autorka wypacza rzeczywistość, by ujawnić ukryte treści. W „Między nami dobrze jest” bierze na warsztat polskość, narodowe stereotypy i dylematy, posługując się językiem, który raz jest karykaturalnie XIX-wieczny, a raz skrajnie współczesny, by ukazać anachronizm i chaos tożsamościowy.

  1. Beznadzieja i izolacja: począwszy od „Wojny polsko-ruskiej”, bohaterowie Masłowskiej są postaciami zagubionymi, pozostawionymi samym sobie w świecie pozbawionym autorytetów i jasnych wartości. Ich język, pełen agresji i faktycznych, pustych zwrotów („jak coś, to nic nie wiem nic”), świadczy o trudności w nawiązaniu realnego kontaktu i głębokiego przeżywania.

Masłowska celowo wywołuje dyskomfort u czytelnika, odrzucając oczekiwania co do „ładnego języka” i tradycyjnej fabuły. Jej proza każe nam oglądać świat z dystansu, w sposób nieuczestniczący. W jej sztucznych językach „na podzespołach autentyczności” widać nie tyle wierny portret, ile krzywe zwierciadło polskiej duszy, w którym odbijają się wszystkie nasze kompleksy, uprzedzenia i lingwistyczne nowotwory. Masłowska nie daje łatwej odpowiedzi ani katharsis – rzuca bombę do systemu i każe nam przemyśleć, czy słowa, którymi się posługujemy, są jeszcze naprawdę nasze.

Irena Kowalczuk